Łączna liczba wyświetleń

piątek, 25 listopada 2011

ZE STAREGO ALBUMU




Zdjęcie zrobione chyba krótko po wojnie. Po prawej stronie stoi mój dziadek Stanisław Kalisz.
Kim są panowie obok?  niestety nie wiem.  Może ktoś rozpozna twarze, było by fajnie.
 Zawsze jest fajnie gdy człowiek rozwiąże jakąś zagadkę...

Właściwie to jest powód, dla którego zamieściłem tę fotografię.

Otóż w dzieciństwie zawsze myślałem, że wszyscy trzymają w dłoniach pistolety,
niestety photoshop rozwiał moje wcześniejsze podejrzenia.
Okazało się, że trzymają coś w dłoniach, ale najzwyczajniej w świecie są to papierosy,
a gra cienia sprawiała inne wrażenie.
No cóż, wątek z tajemniczą stroną życia mojego dziadka został definitywnie rozwiany,
co nie znaczy,że było ono nudne, wręcz przeciwnie.
Był moim bohaterem, i choć nie mówił za często, że nas kocha, to dawał nam to odczuć przy najmniejszej okazji.

Ryc. Michał Kalisz                                         



poniedziałek, 21 listopada 2011

ZASŁUŻENI DLA WOLSZTYNA

Profesor Janusz Bogdan Faliński


28 -10-1934 r. w Rakoniewicach urodził się człowiek, którego mało kto kojarzył z Wolsztynem.
Gdyby zapytać przypadkowych mieszkańców miasta o nazwiska Wroński, Gajewscy, Mycielski, Faliński, czy inni - śmiem twierdzić, że poza skojarzeniem z nazwą ulic w Wolsztynie niewielu miało by coś do powiedzenia.
 Jednak ktoś dba o to byśmy nie zapomnieli, stawiając tablice poświęcone Januszowi Falińskiemu.
 Pierwszą z nich, wraz z tablicą pamiątkową na okazałym głazie, możemy napotkać wchodząc do parku ścieżką prowadzącą od rynku.



Jako uczeń L.O. W Wolsztynie zainteresował się lokalną florą, co w rezultacie doprowadziło do utworzenia rezerwatów przyrody: „Wyspa Konwaliowa”, „Torfowiska nad j. Świętym”, „Wyspa na j. Chobienickim” i ważne dla Wolsztyna - „Bagno Chorzemińskie”.

W jego dorobku literackim znajdziemy wiele pozycji związanych z Wielkopolską np.:napisany dla PTTK przewodnik turystyczny pod tytułem ”Powiat Wolsztyński” czy dla Uniwersytetu Poznańskiego „Skład florystyczny zespołów Wyspy Konwaliowej na Jeziorze Przemęckim”.


Był absolwentem Uniwersytetu Łudzkiego,

Pracownikiem naukowym Uniwersytetu Warszawskiego,

 a od roku 1959 pracownik Białowieskiej Stacji Geobotanicznej UW.
Był członkiem włoskiej Akademii Nauk Leśnych.
 W 1995 r uhonorowano go tytułem Doktora Honoris Causa Uniwersytetu w Camerino we Włoszech.

W programie "Dęby Dedykowane" jego imieniem nazwano 40 metrowy dąb o obwodzie 610 cm.






O życiu i dokonaniach botanika można by długo pisać, i pewnie było by jeszcze więcej. Niestety w listopadzie 2004 roku Profesor Janusz Bogdan Feliński zmarł w Białowierzy, gdzie na niewielkim cmentarzu, zgodnie ze swoją wolą został pochowany.

Obowiązkiem naszym jest pamiętanie,
a gdy czas nadejdzie
wnukom przekazanie...

czwartek, 17 listopada 2011

AKWARIUM


Gdy na dworze króluje Złota Polska jesień, w moim małym świecie pojawia się kwiat
"Spathiphyllum wallisii-skrzydłolist"
Taaak, dziwnie się nazywa, ale za to jak się prezentuje...



wtorek, 8 listopada 2011

KIEDY W SZKOŁACH STRAJKOWANO...

Zdarzyło się to ponad 100 lat temu, gdy Wolsztyn należał do Księstwa Pruskiego, w którym rządy sprawował Wilhelm II Hohenzollern cesarz niemiecki i król Prus. To właśnie za jego sprawą do szkól wprowadzono obowiązek nauki lekcji religii w języku niemieckim, czemu sprzeciwiali się uczniowie i ich rodzice.

Wilhelm II Berlin 1905 r        
03-11-1906 r „Goniec Wielkopolski” publikuje listy strajkujących uczniów :
-„U nas przybiera strajk na sile... Jest nas 38,którzy chcą modlić się po polsku...Jeśli z dnia na dzień liczba strajkujących będzie wzrastać, to zwycięstwo będzie po naszej stronie...”
Oto fragment kolejnej korespondencji zamieszczona w tym samym numerze:
-„Do naszej szkoły uczęszcza prawie 300 dzieci, ale tylko 15 strajkuje. Strajkują następujące dzieci: Mader, J. Kaczmarek, U. Kaczmarek, Gresza, Rebaszczyk, Szarota, Jastrząb, Skibińska, Przemuszała, Barszcz, Wojec, Matula, Stachowiak...”
Od 1901 roku opinia publiczna w Europie obserwowała wydarzenia na terenach zagarniętych przez Prusaków.

 Protestowały dzieci z Wrześni, (o których głośno zrobiło się za
sprawą  m.in. Henryka Sienkiewicza i M. Konopnickiej)





szkoły na Babimojszczyźnie, w Nowym Kramsku, Obrze i wiele innych.


Tam od Gniezna i od Warty.
Biją głosy w świat otwarty.
Biją głosy, ziemia jęczy:
- Prusak dzieci polskie męczy!
M. Konopnicka



                                                                                                                   



                                                                                                                                         Uczniowie z wrzesińskiej szkoły, biorący udział w strajku   


 Do historii przeszedł 17 letni Wolsztynianin Stanisław Dulat, uczeń w zakładzie szewskim J. Kaczmarka, który w roku 1903 napisał przejmujący list do Wilhelma II w obronie gnębionego narodu polskiego.

 We wrześniu 1906 roku na wiecu przedwyborczym zagwarantowania swobód językowych domagali się   m.in.: hrabiowie Czarnecki z Rakoniewic i Mycielski z Wolsztyna, oraz księża, których wsparcie duchowe miało ogromne znaczenie dla protestujących.
Trudno sobie wyobrazić bezwzględność administracji państwowej i okrucieństwo policji z którymi borykała się wielkopolska młodzież.

Prawa Twe święte,wpisane w serca,
Wyrywa, depce podły bluźnierca,
Więc w ich obronie idziemy na boje,
Przyjdź po krwi naszej królestwo Twoje !
- Jak wielkie było przywiązanie do języka ojczystego by odważyli się pod karą bicia, grzywny, a nawet więzienia protestować ?
- Czy dziś byli byśmy zdolni do tak heroicznych czynów ?                                                                     
 - Czy w dobie wszechobecnego pędu do Europy, pogoni za lepszym życiem mają jeszcze dla Polaków jakieś znaczenie słowa OJCZYZNA , NARÓD czy PATRYJOTYZM ?

"My z Tobą Boże rozmawiać chcemy,
lecz "Vater unser" nie rozumiemy
i nikt nie zmusi nas Ciebie tak zwać,
boś Ty nie Vater, lecz Ojciec nasz".

anonimowy wiersz napisany przez dzieci wrzesińskie 1901

sobota, 5 listopada 2011

PORAŻKA

Niestety nie zawsze jest tak jak byśmy chcieli aby było. Tym razem twarde prawa natury wygrały z moją niewiedzą.
Kiedy rano zajrzałem do jajeczek, okazało się, że niewiele z nich zostało.

Jak w bajce „Gdzie jest Nemo” znalazłem jedno zapomniane i postanowiłem je odchować.


Potem w zakamarkach odnalazłem ich nieco więcej i odseparowałem wszystkie.



Jednak już na początku popełniłem kilka fatalnych w skutkach błędów , i po czterech dniach trzeba było posprzątać w akwarium.
Co czułem ?
Niedosyt, że nie poczytałem wcześniej o zwyczajach godowych skalarów. Polak mądry jednak po szkodzie i jak w przypadku innych gatunków, z którymi miałem podobne doświadczenia, mam nadzieję, że następnym razem będę mógł się pochwalić pięknym narybkiem.